Jest już późno, ale muszę to zapisać!
Po kolacji siedzieliśmy trochę przy stolikach na werandzie recepcji. Później Chapi poszedł spać (jak zwykle), a ja postanowiłem udać się jeszcze na spacer. Spotkałem sympatyczną Japonkę, która robiła na kempingu porządek, i rozmawialiśmy trochę. Czyżby ona też miała 17 lat?
W każdym razie, pochodziłem sobie, wracam, zbliżam się do naszego namiotu, a tu nagle wyskakuje z niego Tomasz i woła:
„– Mistyc! Mistyc, k...., gdzie jesteś?!
– Jestem. Co się stało?
– Człowieku, miałem taki sen, najgorszy koszmar od zawsze, budzę się, a Ciebie nie ma!
Wszędzie ciemno, księżyc świeci, a w namiocie pusto, Mistyka nie ma!
– Przecież jestem. Co Ci się śniło?
– Masakra w ogóle, masakra! Ktoś mnie ścigał po opuszczonych tunelach, nie wiem, chyba w metrze.
Tak realistycznego snu jeszcze nie miałem, bez kitu! Mistyc, k...., nie rób tego więcej!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz