POLSKI BIEGUN ZIMNA 2012


st. asp. Jacek Bopowski, Białystok

– Zaczęło się od tego papierosa na dworcu. Tam nie wolno palić, tak jak we wszystkich obiektach komunikacji publicznej. Jeden z osobników miał na sobie obszerną kurtkę w barwach moro i arafatkę, a w ręku dwumetrowy kij. Drugi – okulary przeciwsłoneczne, mimo pochmurnej pogody, oraz dużych rozmiarów torbę. I, prawdę mówiąc, od początku obydwu im źle patrzyło z oczu...


Relacja z ekspedycji



Polski biegun zimna nigdy przedtem nie został zdobyty. Peary zdobył biegun północy, Amundsen – południowy. Ale nikt, powtarzam NIKT, nie zatknął jeszcze flagi w najzimniejszym punkcie Polski. O miejscu tym od lat krążą legendy. Najniższa zanotowana temperatura wyniosła –35,5°C. Ale kto wie, co miało miejsce, ZANIM zaczęto je notować? Przekazywane z drżeniem głosu opowieści o ludziach zamarzniętych na kość zrobiły na nas wrażenie. To było to. Obraliśmy Polski Biegun Zimna na cel naszej kolejnej wyprawy.




– Według późniejszych ustaleń, Podejrzani wyruszyli z Warszawy i kierowali się nieustannie na północ. Jako materiał dowodowy wykorzystałem zeznania świadków oraz dane z wykazu transakcji w centrum sprzedaży biletów PKP. Na wydruku widać wyraźnie, że bilety zostały zakupione tuż przed odjazdem składu o 7:10. Wszystko się zgadza. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego każdy z mężczyzn wsiadł do pociągu na innej stacji?


Zaczęliśmy od skompletowania specjalistycznego sprzętu, niezbędnego do podróżowania w tak ekstremalnych warunkach. Były to: ubranie termoizolacyjne (czyli po prostu zimowe kurtki), zapalniczka, kompas, buty z rakietami i, przede wszystkim, duży zapas kawy. Umówiliśmy się na Warszawie Zachodniej o 6:45, ale Hapi oczywiście zaspał, więc spotkaliśmy się dopiero w Centrum. No cóż, najważniejsze, że mieliśmy flagę i kij. Ledwo zajęliśmy miejsca, pociąg stęknął i ruszył ciężko przed siebie. Ekspedycja się rozpoczęła!