Gorące poranki to na Gotlandii norma.
Szkoda, bo ich nie znoszę.
Słońce grzeje jeszcze zanim wzejdzie, więc w namiocie nie sposób wytrzymać. Dlatego też opuściłem saunę i poszedłem na spacer do stacji benzynowej. Po kawę, oczywiście.
Swoją drogą, czy opowiadałem o naszym namiocie? Na imię ma Parachute, rozkłada się w dwie sekundy i wygląda o wiele lepiej, niż wszystkie inne namioty świata razem wzięte!
No dobra, tak naprawdę, to nie jest nasz namiot.
Należał kiedyś do Pentagonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz