3:21



Jest już późno, ale muszę to zapisać!

Po kolacji siedzieliśmy trochę przy stolikach na werandzie recepcji. Później Chapi poszedł spać (jak zwykle), a ja postanowiłem udać się jeszcze na spacer. Spotkałem sympatyczną Japonkę, która robiła na kempingu porządek, i rozmawialiśmy trochę. Czyżby ona też miała 17 lat?

W każdym razie, pochodziłem sobie, wracam, zbliżam się do naszego namiotu, a tu nagle wyskakuje z niego Tomasz i woła:

„– Mistyc! Mistyc, k...., gdzie jesteś?!

– Jestem. Co się stało?

– Człowieku, miałem taki sen, najgorszy koszmar od zawsze, budzę się, a Ciebie nie ma!

Wszędzie ciemno, księżyc świeci, a w namiocie pusto, Mistyka nie ma!

– Przecież jestem. Co Ci się śniło?

– Masakra w ogóle, masakra! Ktoś mnie ścigał po opuszczonych tunelach, nie wiem, chyba w metrze.

Tak realistycznego snu jeszcze nie miałem, bez kitu! Mistyc, k...., nie rób tego więcej!”

Spojrzałem na niebo. Pełnia. Slite to dziwne miejsce. Ten nierozgarnięty koleś i jeszcze te koszmary... Gdy tylko wstaniemy, spieprzamy stąd jak najdalej!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz